Pierwsze wycieczki po okolicy wspominamy raczej z uśmiechem...
Sprawa pierwsza – bezpieczeństwo! Usłyszeliśmy wiele dobrych rad, wiele z nich mądrych, ale najpierw przyjmujemy je z typowym dla świeżaków brakiem dystansu: “w samochodzie torebka zawsze pod siedzeniem”, “okna i drzwi w domu i w samochodzie zawsze zamknięte – zwłaszcza, gdy jesteście w środku”, “masz prawo przejechać na czerwonym świetle, jeśli czujesz się zagrożony – ktoś się na ciebie gapi, albo coś cię niepokoi”. “Nigdy nie zatrzymuj się na poboczu, nie stawaj na trasie”.
Dobrze, ale co zrobić, jeśli na każdym skrzyżowaniu, na każdych światłach, jest dużo ludzi (dopowiem – czarnych ludzi), którzy sobie po prostu idą lub stoją, niektórzy się oczywiście patrzą, niektórzy żebrzą, pukają w szyby, inni oferują na sprzedaż różne towary, myją okna, rozdają gazety...
Pierwsze momenty są dość nerwowe, mija kilka dni i okazuje się, że to normalni ludzie, że niektórzy są normalnie w pracy, że się normalnie zachowują i nie ma w tym nic niepokojącego. Błogosławieństwem jest dla nas samochodowa nawigacja, którą dostaliśmy od taty tuż przed odlotem, możemy się bez większego stresu poruszać po mieście, nie boimy się że zabłądzimy w jakieś niebezpieczne rejony. Ale nawet nawigacja bywa czasem zdezorientowana – i wtedy okazuje się, że można pojechać nieznaną drogą i świat się nie wali, nawet jak się człowiek zatrzyma na jakimś parkingu - choć oczywiście dobrze wiedzieć, gdzie jest dom!
Pierwsze wyprawy do sklepów i najpierw lekki szok – nasz budżet na życie ciut mniejszy, niż w Polsce, przeliczamy randy na złotówki, porównujemy, a tu proszę – marchewka 5zł, pieczarki 10 zł, mleko 4 zł, głupia natka pietruszki – 8 zł. No i kawa – 30 zł słoiczek. Ach, jak tu żyć! Przyprawy nie takie, jak by się chciało, warzyw niewiele, drożyzna, wszędzie tylko steki i kiełbasy i suszone mięcho.
Ale to też tylko pierwsze wrażenie – jest faktycznie drożej, ale są też produkty znacznie tańsze, jest Makro, jest market warzywny - uruchamiamy kreatywność i zaczynamy zupełnie dobrze wyobrażać sobie naszą codzienność. Weronika po kilku dniach trzyma w dłoni pierwszą główkę świeżego czosnku i oczy jej promienieją, jak u dziecka, co dostało prezent na święta. Hehehehe! Zabawne, co buduje nasze poczucie komfortu i zadomowienia.
1 komentarze:
z tego wynika,że na całym naszym globie jest wszędzie podobnie.
Prześlij komentarz