Mamelodi to przeszło milionowe miasto tuż obok Pretorii. Zabawne, ale sąsiaduje z jej najbogatszą dzielnicą. Jest to tętniące życiem, gwarne, gęsto zabudowane murzyńskie getto - jadąc kilkakrotnie przez Mamelodi, nie widzieliśmy ani jednej białej osoby. Wąskie uliczki pokrywają ogromny teren, na którym można zobaczyć potworną nędzę, domy z tektury, blachy i odpadków, gęsto zaludnione rejony przypominające śmietnisko. W Mamelodi są też rejony relatywnie zamożne – murowane domki, przykryte prawdziwym dachem – niektóre to miniaturowe wille, mają anteny satelitarne, a przed wejściem stoją dumnie luksusowe samochody. Ponoć w niektórych mieszkają prawnicy i lekarze, w innych – dealerzy narkotyków. Wciąż jednak bardzo mocno czyje się slumsową atmosferę – jest głośno, życie toczy się na ulicach, w sąsiedztwie wszyscy się znają. Wskaźnik przestępczości i liczba zakażeń HIV są tu niesamowicie wysokie. Sam przejazd przez to misto, tak bardzo inne od Pretorii, to przeżycie. Szybko jednak zaczynamy się lepiej czuć w slumsach niż w cichutkich, sterylnych bogatych osiedlach, okręconych drutem kolczastym i płotem pod prądem.
piątek, 4 grudnia 2009
Mamelodi.
Autor:
Szczepan
o
14:23
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
wszyscy mamy te same potrzeby, tylko potrzeba więcej miłości, zrozumienia i pracowitości.
Prześlij komentarz