Nasze aklimatyzacyjne postępy dokumentuje załączone zdjęcie iście afrykańskiego obiadu.
Pokaźny stek z woła z kością, wygrilowany przez Szczepana, leży na talerzu w towarzystwie fasolki z puszki i paap (w domowym slangu: papy) – kaszy kukurydzianej (nie mylić z purre ziemniaczanym!). Smakuje najlepiej jedzony na patio – po takim posiłku 3 dni nie chce się jeść:)
środa, 16 grudnia 2009
Obiad po Afrykańsku
Autor:
Weronika
o
19:32
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
wygląda abstrakcyjnie-colt po użyciu!
Prześlij komentarz