piątek, 4 grudnia 2009

Jerozolima

Lecimy przez Tel Aviv – bo najtaniej. Może strach ruszać się z lotniska. Może stres, może ciężkie bagaże (tak, te podręczne też mogą być ciężkie!). Ale mamy kilka godzin, a taksówką do Jerozolimy podjedziemy w godzinkę. Może warto? Nie było czasu zdobyć choćby mapy starego miasta, nie wiemy do końca, gdzie byliśmy – poza tym, że wiemy, że byliśmy przy grobie Jezusa. Nie szkodzi. Byliśmy Go poszukać, ciekawe, czy byśmy go poznali, gdybyśmy byli tam w czasie, gdy za nas umierał. Dobrze było pójść jego uliczkami, jego śladami – trochę to jest zadanie, które trzeba sobie codziennie stawiać. Dobrze zobaczyć starą Jerozolimę, bo przecież cały nasz wysiłek i życiowe ambicje to ostatecznie Nowe Jeruzalem. Dobrze, choć karabiny, drut kolczasty i religijny jarmark kłują w oczy. Chociaż się żeśmy nie nabyli. Cóż to, trzeba będzie jakoś trafić w kroki Jezusa tu, gdzie jesteśmy teraz!




Wiecej zdjec: kliknij TU

2 komentarze:

tanoshimini pisze...

Szczepan się cieszy, no nie wiem, co go czeka...

motylem byłam pisze...

chyba z tego,że siedzi przy oknie.