środa, 16 grudnia 2009

Chinga Linga

W jedną z sobót mieliśmy nareszcie nasz chrzest bojowy i mogliśmy sami poprowadzić zajęcia z dzieciakami w Centrum Misyjnym. Gry wyszły super, najlepiej przyjęła się królowa polskich podwórek: “1,2,3 Baba Jaga patrzy!” (przemianowane przez nas na “1,2,3, freeze”, żeby nie było pogańsko;). Szczep prowadził śpiewanie piosenek z pokazywaniem – śpiewaliśmy o wielkim wspaniałym Bogu, o Jezusie, który jest jedyną Drogą... jakże byśmy chcieli widzieć te dzieci za 10,20,30 lat, aby wciąż miały takie prawdy w swoich sercach! Na razie to jeszcze maluchy, najwięcej entuzjazmu wzbudza mimo wszystko refren jednej z piosenek: radosne “chinga linga” śpiewane na ugiętych kolankach.

Gdy później opowiadałam dzieciakom historię o Kainie i Ablu, miałam poczucie, że to siedzi w ludziach strasznie głęboko, niezależnie od kultury, ten prastary bratobójczy wzorzec – jemu lepiej idzie, więc mu przywalę. Mamy nadzieję, że regularne mówienie o charakterze Boga i człowieka pomoże tym maluchom właściwie decydować w sytuacjach, kiedy będą skonfrontowani z trudnym światem, który ich otacza.

Zajęcia dobiegły końca, a dzieciaki oczywiście nie chciały wychodzić – trzeba je było prawie siłą wystawiać za bramę, każde się przytulało po 10 razy na pożegnanie. Są nieprawdopodobnie spragnione miłości i uwagi, a to niestety mówi wiele o ich domach. Na razie maluchy zaczynają nabierać do nas zaufania i mamy nadzieję, że za jakiś czas będą się z nami nie tylko bawić, ale też otwarcie rozmawiać.

Na zdjęciu: Centrum Misyjne w Mamelodi, Szczepan i kolejny misyjny pies - Mandy. Za chwilę otworzymy bramę i podwórko zapełni się dziećmi.

1 komentarze:

motylem byłam pisze...

wesołe igraszki z pieskiem.