MŚ budzą w RPA skrajne emocje. To wielkie przedsięwzięcie miało zjednoczyć Afrykańczyków i uleczyć chore społeczeństwo. Faktycznie, w pewnym sensie spełnia ono rolę igrzysk, które pozwalają oderwać się od codziennych trosk, ale nie łudźmy się – prócz Jezusa dla RPA nie ma lekarstwa. Piłka nożna to “czarny sport”, całkowicie niezrozumiały dla mieszkających tutaj białych miłośników rugby i kolorowych fanów krykieta. Gorączka piłkarska nie ogarnęła więc całego kraju, a jedynie niektóre środowiska. Jeśli biali Afrykanerzy w ogóle oglądają mecze, to nie kibicują Południowej Afryce, a europejskim drużynom. Podziały rasowe pozostały niewzruszone. Wśród piłkarzy zdarzają się chrześcijanie, ale to wyjątki. Tutejsze przygotowania do gry to nie tylko treningi, ale też czary: narodowa reprezentacja nie zapomniała złożyć na ofiarę zwierząt, przygotować amuletów z odchodów i kości, rzucić odpowiednich zaklęć. Przestępczość nadal jest, jaka była – może tylko światowe media zwróciły na nią większą uwagę. Kradzieże, rozboje i potworne wypadki na drogach nie pojawiły się tutaj dopiero z okazji MŚ! Obietnice rozwoju ekonomicznego brzmią na wyrost, zważywszy że praktycznie wszystkie piłkarskie gadżety zostały wyprodukowane w Chinach, a turystów przyjechało mniej niż się spodziewano. Prócz tego wszystkiego są jeszcze sprawy, o których w ogóle niechętnie się mówi, na przykład dziesiątki tysięcy nowych prostytutek, “zrekrutowanych” specjalnie na tę okazję. W większości to jeszcze dzieci, ofiary handlu ludźmi, który według tutejszego prawa nie jest nawet przestępstwem.
W tym wszystkim nie można jednak przegapić ogromnego potencjału do niesienia łaski i miłosierdzia. Bóg działał i działa w tym czasie w niezwykły sposób.
sobota, 26 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz