piątek, 30 kwietnia 2010
Bia-ła-sy! Bia-ła-sy!
Idziemy sobie pewnego razu wiejską drogą, jak zwykle wzbudzamy żywe zainteresowanie wszystkich napotkanych dzieci – machają łapkami, przybijają piątkę, snują się za nami, sprawdzają, czy nie dałoby się przy okazji zorganizować jakiś cukierków od przybyszy z zagranicy. W pewnym momencie słyszymy zadziwiająco skoorynowany chór dziecięcych głosów, skandujących jakieś słowo. Okazuje się, że to wychowankowie miejscowego przedszkola stoją przed budynkiem i krzyczą coś do nas. Co one wołają? – pytamy Pastorkę, która najpierw próbuje się wymigać, ale wreszcie odpowiada. Krzyczą za wami “bia-ła-sy!!”, tłumaczy nam z uśmiechem pełnym zakłopotania. Większość z tych dzieci nigdy w życiu nie widziała białych ludzi. Ależ my nie jesteśmy biali, jesteśmy różowi – śmiejemy się.
Niedługo później wybieramy się do tego właśnie przedszkola opowiedzieć dzieciom o Wielkanocy, bawić się z nimi, modlić się o nie i śpiewać piosenki. Trochę ciężko zacząć, bo niektóre dzieci na nasz widok płaczą z przerażenia – zdaje się, że jesteśmy dla nich uosobieniem brzydoty i straszymy je swoim wyglądem. Nie wiedzieć czemu, jeden kolega – misjonarz budzi w nich szczególnie silne emocje. Doprawdy nie chciałabym wiedzieć, co czuł, gdy dzieci uciekały na jego widok z krzykiem! Lody pękają gdy tylko zaczynamy puszczać wielkie mydlane bańki – na początku maluchy też się ich boją, ale potem są rozradowane i zafascynowane. Uznają nas za przyjaciół.
Spędzamy z nimi cenne, roześmiane chwile. Wracamy do przedszkolaków następnego dnia. Zaczynamy powoli rozumieć, że przedszkole polega na siedzeniu na podwórku pod opieką trzech pań, które łuskają orzeszki ziemne, przebierają liście dyni, i nie mają absolutnie żadnych zabawek ani pomocy dydaktycznych. Wiele dzieci jest brudnych, chorych, mają otwarte rany na główkach, do których natychmiast zlatują się muchy. Odgrywamy przed nimi dziecięcą wersję historii Jezusa, maluchy wciągnęła przede wszystkim nasza marna gra aktorska, ale jedna z opiekunek jest szczerze pochłonięta opowieścią i widać, że wsłuchuje się w każde słowo. Gdy bawimy się potem z dziećmi, przedszkolanka nagle otwiera się przed nami, zaczyna opowiadać o swoim życiu samotnej matki, zmaganiach, obawach o przyszłość, problemach w kościele. Spędzamy z nią trochę czasu, modlimy się o nią, dajemy jej w prezencie jej pierwszą Biblię w języku, który rozumie. Wizyta białasów dobiega końca, a to przedziwne przedszkole pełne malutkich zaniedbanych skarbów i ich dzielne opiekunki pozostają szczególnie blisko naszych serc.
Autor:
Weronika
o
21:30
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Białasy kiedy jedziecie na wczasy?
hej no wreszcie znowu coś napisaliście, nie mogłem się doczekać, wasz blog wciąga jak rewelacyjny serial, pozdrawiam serdecznie Jędrek
Dziękujemy, to miłe! Staramy się pisać w miarę regularnie, ale kiedy na blogu nic się nie dzieje, znaczy, że w "prawdziwym życiu" dzieje się sporo:D
Prześlij komentarz