sobota, 10 kwietnia 2010

Zmierzyć się ze strachem

Toaleta z której korzystamy jest naprawdę niezła, na betonowej półeczce jest nawet prawdziwa deska klozetowa. Ale... w tropikalnych warunkach, wielka dziura pełna odchodów po prostu musi być także pełna robactwa. Drugiego dnia postanowiliśmy zagazować naszych małych przyjaciół sprayem na robale, rozpyliliśmy w całym pomieszczeniu solidną dawkę, i to był nasz błąd. Kiedy weszłam do toalety po południu, musiałam się szybko wycofać – karaluchy wielkości małych myszy łaziły po podłodze, ścianach, suficie, a nawet zasłonce, która spełniała rolę drzwi. Widać chemia nie była w stanie ich zabić, ale za to zmobilizowała całe rzesze do ewakuacji. Konfrontacja z karaluchami rodem z horrorów, ale najgorsze miało dopiero nastąpić. Za dnia przed nimi uciekłam, jednak po zmroku potrzeba skutecznie zmusiła mnie do powrotu. Wiedziałam, że tam są. Wiedziałam, że są wielkie i że jest ich dużo. Wiedziałam, że mnie nie zjedzą, ale ta myśl nie przynosiła wielkiej ulgi. Latarka ledwo co oświetlała kawałek ściany, starałam się ich nie zauważać. Udało się pokonać strach, czułam się bohatersko, choć uczucie obrzydzenia było bardzo silne. Następnego dnia wszystko wróciło do normy, robale na nowo rozgościły się w dziurze, zostawiając ściany w spokoju. Do końca pobytu, gdy spotykaliśmy kogoś w drodze z toalety, informowaliśmy się o sytuacji: Droga wolna? Są? Czysty teren?
Toaleta ze spłuczką to genialny wynalazek, wspaniałe błogosławieństwo cywilizacji!

1 komentarze:

motylem byłam pisze...

przebywanie w tym przybytku wymagało odwagi;