![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPlNThASR4aVQNkLEZA6EnzYvbkWgRo7qhSkh9MGAppNGiuZt7WY6J7hnff1SUovkGnyBd4Ja9Q44HHSkvsVOEhqt6NUEKeXVy-Qk-NChDJX7832VYph9CHRz_J5ZwufPTku4USsV2-60/s400/_IGP5082.JPG)
Czajkowa w kuchni:)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKOHyXZJD6L0FPsvRjEIj268Q6pcJ4VfLWCzSfrtV69Z6c0cQi9CXy0X3nwVlTWZeEN8xf60N6m8MnbMtesCU4fit25ecJw1NDUW2AAaOMD0NfjdyxmMN_a18Hr9GE7endDaiJoyW4KKA/s400/_IGP5052.JPG)
Nasza dieta w Belfaście była bardzo ciekawa – produkty przechowywane bez lodówki, woda uzdatniana wybielaczem, rozpalanie ognia 3 razy dziennie (a co, gdy pada deszcz?). Skromne zapasy warzyw uszczupliły się, gdy worek marchewek nie wytrzymał temperatury... ostatecznie bazowaliśmy przede wszystkim na produktach z proszku i z puszki.
Nie znaczy to jednak, że nie zakosztowaliśmy żadnych delikatesów! Staraliśmy się urozmaicać menu, udało nam się nawet przyrządzić afrykanerski vetkoek – drożdżowe ciastka, podobne trochę do polskich pączków. Na Wielkanoc ugotowaliśmy z kolei całkiem świąteczne danie: ryż na mleku (mleko z proszku, oczywiście), z owocami z puszki, przywiezionymi z Pretorii i skrzętnie przechowanymi na tę okazję.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglWMYWhSTvSjXYpGG1MGS7F9FZClkYFT7zftAYXl5x5LgFE0MlepeaUWwk1gWJw6qUj5w2-F_kJZFQqp3BQpoDTcuThd7zcytqDi-JtUI0qrncz4xZqHu6hsEiCvPYERQiFLrzBD-XrZo/s400/_IGP5010.JPG)
Vetkoek w wersji polskiej
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOSErqJktW1iT8E1U_F6_02s-ZeuNv_l-yKbHsfndAyESmGsBt0DUnLFZD-aeYlti5qgrPdw-pL5foCCl9swv-LwTHpJ0JsZ9Ks9phoOYNsSyLKAXs1xxARpookYXRxcGZocB82Ez9MTo/s400/_IGP5033.JPG)
Prawdziwym przebojem były gąsienice Mopani. Kupiliśmy paczuszkę suszonych robaków na wiejskim straganie, namoczyliśmy w wodzie, usmażyliśmy na patelni z czosneczkiem... Szczepan jak zwykle śmiało nałożył sobie dużą łyżkę, ja potrzebowałam trochę czasu, by się odważyć, ale warto było: gąsienice mają bardzo przyjemne, delikatne mięsko i chrupiącą skórkę. Oczywiście są też znacznie tańsze niż “prawdziwe” mięso.
Nasza gospodyni i sąsiedzi, zaglądający nam wciąż do garnków, byli zachęceni tym drobnym gestem. Misjonarz je jak tubylcy – powiedziano nam na szkoleniu, więc się przejęliśmy;)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZ3ZJozsmSslv4eoJFBBySO5vo9e94xwNnXKJWLSGS5oU6Op5vK0rTpKX6X9h4GlFsRe7DBHHA0AlXoV0XdePlsLWznJK8TWQwekjyVZxEQM28RASOd7Ys1qhUxr0-HH3Aa08yhBQ-WoI/s400/897929_f248.jpg)
Gąsienice Mopani żyją na drzewach,
niektórzy misjonarze również.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcHO49h7FmAajTxiwV4epr9srH2k6rql-9ufwG2Y3opwVo544FDPiCc_n3xAIjhVjHdCf0IKgXRnU5CYd_tr59uz1K_QhLGb3-NujibY666esopL69rruBrw08WGE5jlbsv5UnPJO8frM/s400/_IGP5041.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMoRvFKIogTnRwRa6ecLd4q59ifCTfP46aj0RanNWNhMHpZR-h-j6FDeOsoWRSbG7sDSIfXDjbVjdgs6n4dSrwFD4GVzOX_s3gqnPRuvdJE9p2pr4o5UnSRrlaViFqZu9Xdb9AsZMqDw0/s400/_IGP5077.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsXYG_dh-YoUGILq6LdBAEfvRZS32kbj294Shd1KDV_wG_RJumh_okNgLnV54dZjo3yRPdvOcfhycIUCkar8Cwml17HAYNeB_UtmA6rX2IPzqiyFjhyCcTnmxus0HmUNRIzTK-3F_se-o/s400/_IGP5093.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx6jy_Ecu3gr0FwDScOEofPa1SSKnspllROeyfc7yL4LkK6w1Nlh0qqSbwV4J19Mm1-ef11TxwJgW8nBzohtY-Sb0ABluIQ7QBo8dwnRi3CCreBt8DWW1jRjbcfF2KaruVF5GuQyJ5Tmc/s400/_IGP5103.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9VEtlu4MRecFIR3acUz0iLRguB0i-nHUwRQ99wedwbuftA6VcBEb7N6UWBTuBbQjpu5C84rcTZAuLP4VFc69SycRP5pSC0_GRCRETY0fcFkaV1ldD7lYxKxVVrW3BG64fa92V2B7nPMo/s400/_IGP5124.JPG)
Delicje!
3 komentarze:
hmm ja chyba bym miała większe opory aby skosztować tych "delikatesów"
Wasze miny nie są tą degustacją zachwycone a gąsienice Mopani na drzewach prezentują się bardziej pysznie niż na patelni;
hahaha podziwiam^^
Prześlij komentarz