Zespoły, w których wyjechaliśmy na ewangelizację zostały dobrane w taki sposób, żeby zderzyć ze sobą osoby, które w trakcie szkolenia nie miały okazji bliżej się poznać. Nic dziwnego, że listy z przydziałem do grup, wywieszone na tablicy ogłoszeń, nie wzbudziły ogromnego entuzjazmu – sama niespecjalnie wiedziałam, co myśleć o ludziach, z którymi mam spędzić kolejne 2 tygodnie. 10 osób, 8 narodowości, rozmaite charaktery, różni nas bardzo wiele: wiek, doświadczenie, kościoły z których pochodzimy, wreszcie – oczekiwania, z którymi wybieramy się do Gazankulu. Najbliższe dni będą uwypuklać te różnice, dając niepowtarzalne możliwości, by rozwijać się, kształtować, zmieniać... Żelazo ostrzy się żelazem!
Ostatecznie z niektórymi się bardzo polubiliśmy, innych – nauczyliśmy się cierpliwie znosić (i oni nas!), ale co bardzo ważne, udało nam się przez cały pobyt zachować jedność, jak na uczniów Jezusa przystało.
piątek, 9 kwietnia 2010
Team Belfast
Autor:
Weronika
o
21:17
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
jesteście cudowni, dzięki za egzotyczne wieści; gorące pozdrowienia!God bless You!
Prześlij komentarz