W kilkuosobowych grupkach przygotowujemy różne spotkania w szkołach. Choć to publiczne placówki, drzwi dla ewangelizacji są szeroko otwarte, możemy mówić co tylko chcemy. Wyzwaniem jest tylko ilość dzieciaków: w szkole podstawowej to prawie tysiąc, nie ma szans na bardziej osobisty kontakt, ciężko jest skoordynować jakiekolwiek gry czy zabawy, brak też oczywiście mikrofonu, trudno to wszystko ogarnąć. Udaje się jednak pokazać jakieś przedstawienie, wyjaśnić trochę dlaczego tu jesteśmy, opowiedzieć o Jezusie, pośpiewać, a dla starszych dzieciaków – poprowadzić studium biblijne.
Cieszy nas ciepłe nastawienie nauczycieli i entuzjazm maluchów. Szkoły wyglądają bardzo przyzwoicie, dzieci w mundurkach, solidne budynki. Niestety poziom kształcenia okazuje się być fatalny. Większość dorosłych ma trudności z czytaniem i pisaniem, dzieci często potrafią tylko napisać własne imię i policzyć do trzech. Klasy są zatłoczone, przeciętnie mają po 60-cioro dzieci, nauczyciele często strajkują, lekcje są odwoływane pod byle pretekstem. Nie ma miejsca i warunków na rozwój: gdy po raz pierwszy zaczynamy z dziećmi rysować, przez dłuższy czas oglądają z zaciekawieniem kredki i nie wiedzą, co z nimi zrobić. Nie znają żadnych gier czy zabaw prócz piłki nożnej, brak koordynacji ruchowej, brak podstawowej wiedzy. Widzimy też, jak szybko w odpowiednich warunkach ukazują się ich cenne talenty, jak wielki potencjał tkwi w tych dzieciaczkach, jakie są głodne możliwości, by się czymś wykazać. Myślę później często o ich przyszłości, pytam Boga co z nimi będzie, w jaki sposób można by im dać szansę. Modlę się, by wiele z nich żyło z Jezusem, inaczej niż ich rodzice.
sobota, 10 kwietnia 2010
Szkoły
Autor: Weronika o 21:11
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
nie muszą chodzić do solarium!
Prześlij komentarz