piątek, 9 kwietnia 2010

Spotkania modlitewne


Pierwsze wydarzenie w naszym grafiku to poranne spotkanie modlitewne – nie jest obowiązkowe, ale Pastorka zaprasza, byśmy się przyłączyli. Pierwszy raz, naszego pierwszego ranka w Belfaście idziemy z ciekawości, a potem już nie chcemy opuścić żadnego z tych szczególnych spotkań. Wstajemy w poniedziałki, środy i piątki o 3:15 w nocy, we wtorki i czwartki o 3:45, wędrujemy przez pogrążone w ciemnościach podwórka. Pastorka puka w niektóre okna, dołączają się do nas kolejne osoby, a gdy wchodzimy do małej kościelnej salki, afrykańskie silne głosy płyną w noc, chwaląc Boga i wielbiąc Jezusa. Szybko uczymy się ich pieśni i stylu, w jakim prowadzone są spotkania: każda osoba powinna zaproponować jakąś pieśń i poprowadzić chór pozostałych głosów przynajmniej przez pierwszą zwrotkę. Wiem, że śpiew to nie jest moja mocna strona, ale w tych okolicznościach nasze głupiutkie europejskie wstydzenie się jest całkiem nie na miejscu. Co tam, dla Pana Boga mogę nawet fałszować, byle z serca. Po pieśniach ochotnicy mogą opowiadać historie Bożego działania w swoim życiu – jako że jesteśmy gośćmi, zawsze zaprasza się nas do mikrofonu, więc tego pierwszego poranka też co nieco opowiedziałam. A potem niespodzianka: spotkanie modlitewne to w gruncie rzeczy mini nabożeństwo. Pastorka zapowiada: zaśpiewamy pieśń, a potem brat podzieli się z nami Słowem Bożym, i wskazuje na Szczepana, jedynego mężczyznę z naszego zespołu, który wybrał się tego ranka do kościoła. Jest godzina 4:15 rano, jesteśmy tu od wczoraj, Szczepan ma minutę, by przygotować kazanie w języku angielskim. Dzięki Bożej pomocy poszło znakomicie i mogliśmy wyjść nakarmieni dobrym Słowem. Czasem bywamy na tych spotkaniach dość zaspani, ale do samego końca pozostajemy pod wrażeniem determinacji tej garstki chrześcijan z Belfastu. Dobrze jest śpiewać i modlić się, o każdej porze.

1 komentarze:

sista pisze...

Ha! Niesamowite! Szczeps mówi kazania o 4 w nocy!!! :D To się nazywa misja :D