Okazuje się, że nie z Tesco! Pieczony kurczak bierze się z żywego kurczaka. Zwłaszcza we wsi, gdzie nie ma lodówek.
Na oprawcę Małego Johna zgłosił się Szczepan. Uśmiercenie kury przyniosło mu niebywałą satysfakcję i obudziło uśpione instynkty myśliwego. W smaku był ponoć znakomity, ugrillowany na ogniu, choć jedna kura dla 11 osób to nie za wiele. Postanowiłam się "poświęcić" dla dobra grupy i nie skorzystać z tego uroczystego posiłku, bo dla mnie nadanie kurczakowi imienia to już ciut za wiele.
Poniżej fotoreportaż z wydarzenia. Uwaga, zawiera sceny drastyczne. W końcu to śmierć kurczaka.
czwartek, 15 kwietnia 2010
Skąd się bierze pieczony kurczak?
Autor:
Weronika
o
09:47
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Z czasów dziecięcych też pamiętam,że przed egzekucją jeszcze kurkę karmiliśmy, bo zanim została skonsumowana, jeden dzień z nami przebywała,gdyż były poszukiwania ochotnika,który musiał wykonać ten smutny obowiązek-no ale smak mięska tamtych kur a teraz, pędzonych sztucznie, to wielka różnica;
wygląda pysznie!!
wasza biegała po obcięciu łba?? :D
Prześlij komentarz