niedziela, 18 kwietnia 2010

Niezwykła sesja, niezwykła radość


Pewnego razu, zupełnie nieoczekiwanie droga powrotna z kliniki wydłuża się z pół godziny do pół dnia. Pastorka zaczyna mieć poczucie, że powinniśmy poodwiedzać różne osoby, więc idziemy za nią i tak kolędujemy od domu do domu. Przystanek pierwszy: wita nas mężczyzna, jak na te okolice jest wyjątkowo zadbany i duży, zresztą tak samo jak i jego dom. Zamienia z nami kilka słów i odsyła na podwórko z tyłu budynku. Tam spotykamy kobietę w średnim wieku i gromadę dzieciaków. Spędzamy z nimi trochę czasu i zupełnie nie rozumiemy, dlaczego wzbudzamy w nich tyle radości. Kobieta częstuje nas zimnymi napojami, wręcza nam wiadro orzeszków ziemnych, kręci się trochę w kółko i sama nie wie, co ma ze sobą począć. Jest szczęśliwa i wzruszona. Trochę rozmawiamy, modlimy się o jej chore stopy. My też jesteśmy zakłopotani, ale miło nam z powodu jej pięknej gościnności.

W innych sytuacjach dzieciaki są raczej nieśmiałe i ostrożne, ale tu wydają się być bardzo otwarte i rozbawione. Szczepan spędza z nimi chwilę czasu, one szybko zauważają jego aparat fotograficzny i urządzają sobie spontaniczną sesję zdjęciową. Robią minki, podchodzą blisko, śmiało patrzą w obiektyw. Robienie zdjęć stało się pretekstem, by każde z nich mogło mieć swoje pięć minut. Obserwuję ukradkiem, jak rozwija się ten radosny spektakl, rodzi się więź, rozbrzmiewa śmiech, rośnie zaufanie. Sesja zaowocowała: są piękne zdjęcia i ulotne wspomnienie chwili, którą chciałoby się zatrzymać na dłużej.

Po powrocie do domu dowiadujemy się, że mężczyzna którego spotkaliśmy jest zamożny, bo udziela ludziom wysoko oprocentowanych kredytów. Jest czarownikiem, a jego matka jest najpotężniejszą sangomą (czarownicą) we wsi – sukcesy w tej dziedzinie mierzy się w liczbie kurczaków składanych na ofiarę, jej potrzeba krwi z przynajmniej dziesięciu kurcząt dziennie. Natomiast jego żona - kobieta którą odwiedziliśmy, jest gorliwą chrześcijanką. Mąż nie pozwala jej chodzić do kościoła ani spotykać się z wierzącymi, dla nas zrobił wyjątek tylko dlatego, że jesteśmy obcokrajowcami. Pastorka powiedziała, że kobieta od bardzo dawna nie uczestniczyła w żadnym nabożeństwie, że nikt się nigdy z nią nie modlił w jej domu, i to dlatego była tak szczęśliwa. Dla niej nasze odwiedziny to był cud. Była wygłodniała kontaktu z wierzącymi, a Bóg przysłał skondensowany globalny Kościół na jej własne podwórko.








2 komentarze:

motylem byłam pisze...

Radosna i pełna uroku młodzież!

Aleksandra pisze...

prawdziwi modele!