czwartek, 6 maja 2010

Wpadka w wielkim stylu

Dostaliśmy w pewnym momencie propozycję, by wyświetlić mieszkańcom wsi film "Jezus" - opowieść, która przedstawia wydarzenia zapisane w Ewangeliach, z tłumaczeniem na afrykańskie języki (z lektorem!). Film daje dobre podstawy, żeby zakończyć wieczór wezwaniem do pojednania z Bogiem i pójścia za Jezusem. Pomyśleliśmy, że to będzie piękna ewangelizacja i wzięliśmy się do działania. Chodziliśmy więc po wsi, gwiżdżąc w gwizdki i pokazując ludziom plakat:


Jesu Bioskope, 
Namuntiha, 18.00
Christian Fellowship, 
Belfast.

Słońce zaszło, kościół napełnia się ludźmi, walczymy przez jakiś czas z pożyczonym projektorem - staruszkiem, w między czasie śpiewamy z dzieciakami piosenki. Wreszcie projektor zaczyna działać, wszystko rozpoczyna się z klasycznie afrykańskim, godzinnym opóźnieniem. Włożyliśmy do odtwarzacza płytę z filmem, który przywieźli nam liderzy, oglądamy.


 Po 40 minutach twarda podłoga zaczyna męczyć, marzymy o prawdziwym krześle...
W tym czasie Maria odwiedza Elżbietę, a Herod urządza huczne przyjęcia.
Jesteśmy jednak zachęceni, bo zauważamy, że ludzie poprzynosili z domu krzesła i siedzą na polu, przed otwartymi drzwiami kościoła, i oglądają film razem z nami. Udało się uzbierać ładny tłum osób w różnym wieku.

Po półtorej godzinie podłoga usłana jest śpiącymi dziećmi. Część dorosłych także śpi. Sami walczymy z sennością (na wsi wstaje się ok. 4.00, my wstajemy po 3.00, 20.30 to późny wieczór). Maria i Józef podróżują do Betlejem. Mędrcy ze wschodu widzą gwiazdę. Coś nam się nie zgadza.

Po dwóch godzinach Szczepan zaczyna oglądać pudełko filmu. Zauważa: to nie film"Jezus", tylko "Jezus z Nazaretu"! Pastor z sąsiedniej wsi przez pomyłkę pożyczył nam inny film. Czas trwania: 380 minut - przeszło 6 godzin! Wiemy, że nikt tyle nie wytrzyma, nawet my. Zastanawiamy się, czy przewinąć do ukrzyżowania, czy powtórzyć projekcję w inny wieczór. Kończymy krótkim kazaniem ewangelizacyjnym i zapraszamy wszystkich na najbliższą niedzielę.

Jesteśmy zażenowani, zawstydzeni i rozbawieni jednocześnie. Wieczór, o który bardzo się modliliśmy, okazał się być zupełnie inny, niż planowaliśmy. Powiedzmy to otwarcie: totalna klapa. Mamy nadzieję, że ludzie nam przebaczą i przyjdą znów.

W niedzielę popołudniu znów chodzimy po wsi z plakatem i gwizdkami. Pod wieczór zrywa się straszna burza, zalewa nasze namioty, próbujemy ugotować w deszczu kolację, jesteśmy zmoknięci i przemarznięci. Jak będziemy oglądać film? - zastanawiamy się. Deszcz uderzający w blaszany dach kościoła tworzy okropny hałas, zagłuszy wszystko.

Na miejscu czeka nas zaskoczenie. Kościół szybko zapełnia się ludźmi, siedzą znacznie ciaśniej, niż poprzednio. Okazuje się, że nieudana projekcja sprzed kilku dni podziałała jak reklama. Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem cichnie deszcz, rzędy krzeseł ustawiają się na polu, przyszło mnóstwo ludzi. Oglądamy dwugodzinny film. Jeden z misjonarzy tłumaczy, co oznacza śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa dla każdego z nas. Inny, zwykle bardzo nieśmiały misjonarz spontanicznie wyrywa się, by opowiedzieć, kim dla niego jest Jezus. Płomiennie przemawia, a na koniec konfrontuje widownię z wyborem, który każdy musi podjąć osobiście. Zignorujesz Go, odwrócisz się od Niego, czy stanie się największą miłością twojego życia? Nie ma nic pomiędzy.

Nie wzywamy do publicznych deklaracji, bo jesteśmy wcześniej ostrzeżeni -  w tutejszej kulturze uprzejmość wymaga, by przyjąć tego rodzaju zaproszenie. Wszyscy by wstali, wszyscy by podnieśli ręce na znak przyjęcia nowej wiary, byle nas tylko nie zasmucić. Moglibyśmy Wam później opowiedzieć o "cudzie w Belfaście", po którym za tydzień nie byłoby śladu.

Po przemowie z głębi serca nastaje moment ciszy, czas na refleksję i podjęcie osobistej decyzji. Co ty zrobisz z Ewangelią? Wierzymy, że Bóg dotknął wielu osób. Nie będziemy może oglądać owoców tego wieczora, widzieliśmy tylko powagę na twarzach zebranych ludzi. Dobrze, że nie wszystko dzieje się według naszych planów.

Wiele cudów uczyniłeś, Panie, Boże mój, A w zamysłach twoich wobec nas nikt ci nie dorówna. (Psalm 40:6)

1 komentarze:

Aleksandra pisze...

bo Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu!