Opowiadaliśmy wczoraj o Afryce w naszym kościele, naszym duchowym domu!
Zabawne, że kiedy mówiliśmy do jeszcze większej grupy na kościelnym Kongresie w Dziwnówku, stresu w zasadzie nie dawało się odczuć. Ale mówić do swoich to trochę co innego, trochę jak powiedzieć najbliższej rodzinie o ważnej życiowej decyzji. Niesamowicie to było wzruszające, silne przeżycie - wyssało ze mnie siły na tyle, że popołudnie upłynęło pod znakiem przedłużonej drzemki:).
Mówić do swoich... cóż, na prawdę ogromnie lubię mówić do ludzi, przyznam się, ale nie mogłam wyzbyć się poczucia, że mówię nieskładnie, ciut chaotycznie - i że zawsze na Siennej to mi się przytrafia, to już zasada jest! Szczęśliwie Szczepan był bardziej ogarnięty i skupiony.
No i to też takie szczęście jest, że swoim przyjęli nas ciepło, z miłością, z dużą wrażliwością. Moja ulubiona część takiego wystąpienia to rozmowy już po, na korytarzu, 1:1.
W jednej takiej rozmowie nasz przyjaciel powiedział: jesteście pierwszym misyjnym małżeństwem z tego kościoła. Nie było wcześniej czegoś takiego! Nie patrzyłam na to w ten sposób, ale faktycznie. I taka myśl, wbrew pozorom, nie wpływa na rozwój megalomanii, ale dodaje pokory - im lepiej się nad tym zastanowić, tym bardziej czuje się odpowiedzialność za wykonanie powierzonego zadania...
Zabawne, że kiedy mówiliśmy do jeszcze większej grupy na kościelnym Kongresie w Dziwnówku, stresu w zasadzie nie dawało się odczuć. Ale mówić do swoich to trochę co innego, trochę jak powiedzieć najbliższej rodzinie o ważnej życiowej decyzji. Niesamowicie to było wzruszające, silne przeżycie - wyssało ze mnie siły na tyle, że popołudnie upłynęło pod znakiem przedłużonej drzemki:).
Mówić do swoich... cóż, na prawdę ogromnie lubię mówić do ludzi, przyznam się, ale nie mogłam wyzbyć się poczucia, że mówię nieskładnie, ciut chaotycznie - i że zawsze na Siennej to mi się przytrafia, to już zasada jest! Szczęśliwie Szczepan był bardziej ogarnięty i skupiony.
No i to też takie szczęście jest, że swoim przyjęli nas ciepło, z miłością, z dużą wrażliwością. Moja ulubiona część takiego wystąpienia to rozmowy już po, na korytarzu, 1:1.
W jednej takiej rozmowie nasz przyjaciel powiedział: jesteście pierwszym misyjnym małżeństwem z tego kościoła. Nie było wcześniej czegoś takiego! Nie patrzyłam na to w ten sposób, ale faktycznie. I taka myśl, wbrew pozorom, nie wpływa na rozwój megalomanii, ale dodaje pokory - im lepiej się nad tym zastanowić, tym bardziej czuje się odpowiedzialność za wykonanie powierzonego zadania...
0 komentarze:
Prześlij komentarz