Czasem w sobotę po południu chciałoby się poleżeć, książkę poczytać... Mnie się czasem udaje, ale Szczepan o 15.30 szykuje się do wyjścia. Pakuje w bagażnik plastikowe pojemniki, i jedzie na łowy!
Na zapleczu supermarketu pracownicy przekazują mu jedzenie blisko lub tuż po terminie ważności.Trochę czekania, ładowanie do auta, jeszcze tylko podpisać dokumenty i w drogę! W Mamelodi jedzenie jest sortowane i rozdzielane według potrzeb. Zdecydowana większość wykarmia dzieciaki, które przychodzą codziennie do ośrodka, część rozdajemy potrzebującym w okolicy, trochę zjadają misjonarze, a co bardziej nietypowe, ekscentryczne produkty, trafiają do naszej własnej kuchni. Ostatnio udało się znaleźć kolejny supermarket, który przekazuje dary, więc dostawy docierają do Meetse 4 razy w tygodniu. To wielkie błogosławieństwo!
Niedawno misjonarze poszli zanieść trochę paczek pacjentom lokalnej przychodni. Jedna z paczek trafiła do kobiety w zaawansowanej ciąży. Jak się potem okazało, ta pani jest samotną mamą, ma już jedno dziecko, i przyszła do kliniki by przeprowadzić aborcję (szokujące, że ten zabieg jest tu ogólnie dostępny, i że możliwe jest usunięcie tak dużego dziecka). Tłumaczyła, że zmusiła ją rodzina, która nie zgadza się utrzymywać kolejnej osoby.
Kobieta przyjęła paczkę z wdzięcznością. "Dzięki tej pomocy, zrozumiałam, że Bóg się o mnie zatroszczy. Nie mogę dokonać aborcji. Uratowaliście życie mojego dziecka".
piątek, 17 czerwca 2011
Uratowane życie
Autor:
Weronika
o
15:26
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz