piątek, 17 czerwca 2011

Uratowane życie

Czasem w sobotę po południu chciałoby się poleżeć, książkę poczytać... Mnie się czasem udaje, ale Szczepan o 15.30 szykuje się do wyjścia. Pakuje w bagażnik plastikowe pojemniki, i jedzie na łowy!

Na zapleczu supermarketu pracownicy przekazują mu jedzenie blisko lub tuż po terminie ważności.Trochę czekania, ładowanie do auta, jeszcze tylko podpisać dokumenty i w drogę! W Mamelodi jedzenie jest sortowane i rozdzielane według potrzeb. Zdecydowana większość wykarmia dzieciaki, które przychodzą codziennie do ośrodka, część rozdajemy potrzebującym w okolicy, trochę zjadają misjonarze, a co bardziej nietypowe, ekscentryczne produkty, trafiają do naszej własnej kuchni. Ostatnio udało się znaleźć kolejny supermarket, który przekazuje dary, więc dostawy docierają do Meetse 4 razy w tygodniu. To wielkie błogosławieństwo!

Niedawno misjonarze poszli zanieść trochę paczek pacjentom lokalnej przychodni. Jedna z paczek trafiła do kobiety w zaawansowanej ciąży.  Jak się potem okazało, ta pani jest samotną mamą, ma już jedno dziecko, i przyszła do kliniki by przeprowadzić aborcję (szokujące, że ten zabieg jest tu ogólnie dostępny, i że możliwe jest usunięcie tak dużego dziecka). Tłumaczyła, że zmusiła ją rodzina, która nie zgadza się utrzymywać kolejnej osoby.

Kobieta przyjęła paczkę z wdzięcznością. "Dzięki tej pomocy, zrozumiałam, że Bóg się o mnie zatroszczy. Nie mogę dokonać aborcji. Uratowaliście życie mojego dziecka".

Ucz się matołku!

Phalaselo miał być złodziejem. Tak kiedyś postanowił, pamiętacie?
Zaczął nawet wprowadzać zamiary w czyn, wynosząc rowery z misyjnego ośrodka.
Mówił wtedy, że nie ma sensu się uczyć, że on jest sprytniejszy i będzie kradł.

Bóg ma inne plany.

Kevin i Phalaselo siedzą na lekcji u Szczepana. Kevin nie lubi się uczyć, ciężko mu to idzie, i wykręca się jak może. W końcu Phalaselo się zezłościł i wygłosił koledze przemowę o wartości edukacji: "Ty musisz się uczyć Kevin! Jaką będziesz miał przyszłość, jak będziesz takim leniem!!! Zobacz, to ma sens, to jest dla ciebie dobre!"

Kevin otworzył buzię ze zdumienia. Szczepan też.

Wejście do Meetse, Mamelodi

Eljasz

Kiedy zajechaliśmy, wieś była naprawdę spragniona – dosłownie. Woda w kranach dawno się skończyła i mieszkańcy poświęcali dużo czasu i energii, przemierzając z napełnionymi beczkami wiele kilometrów. Znów zobaczyliśmy chaty pokryte czerwonym kurzem, alkoholizm, kult przodków. Czy te krótkoterminowe misje w ogóle mają sens?



Odwiedzamy kilka różnych wsi, spędzamy czas z mieszkańcami i młodymi misjonarzami. Jednak dużo się zmieniło, nawet na pierwszy rzut oka. Wiele podwórek to plac budowy, ludzie stawiają murowane domy, więc chyba żyje im się trochę lepiej. Zmienia się powoli rzeczywistość duchowa. Pastor Jeniffer mówi nam, że w nocy coraz rzadziej walą bębny. Nie zawsze przyczyną jest wiara w Jezusa, ale coraz mniej pociągają ludzi czary, stają się obojętni na wpływ przodków, zaklęcia tracą moc. Naszym zadaniem było opowiedzieć Boże działanie przez zdjęcia, filmy, wywiady i artykuły.

Tak usłyszeliśmy o Eliaszu.

 Pytamy o ludzi, którzy nawrócili się podczas naszego pobytu we wsi. Jedni mają się źle, inni dobrze. Sporo osób nadal nas pamięta. Kilka dni po naszym wyjeździe rok temu dotarła do nas informacja, że po ewangelizacji we wsi Somerset powstał kościół. To owoc współpracy wielkiego Boga i kilkoro młodych ludzi, którzy tam pracowali. Ze wszystkich zespołów oni mieli najtrudniejsze warunki, bo biwakowali na kupie gliniastego błota, nie mieli wsparcia żadnego kościoła, ani nawet drzewa, by schronić się w cieniu. Ależ to była radosna wiadomość!

Teraz, po roku, znów odwiedziliśmy to miejsce. Zobaczyliśmy to samo nieznośne błoto i prawdziwy cud – skromny budynek, postawiony przez członków młodej społeczności. Powstały rok temu kościół istnieje i ma się dobrze.



W Belfaście, innej wsi, wciąż panuje przekonanie, że wiara jest dla kobiet, a dla mężczyzn – alkohol. Tamtejszy kościół składa się z gromady dzieci i kilku kobiet w średnim wieku. Trudno cokolwiek zdziałać i cokolwiek zmienić, gdy w kościele nie ma ojców, mężów, ani braci. Ale i to się zmienia. 



Eljasz ma dobrą pracę, ładny dom, i jest autorytetem dla wielu. Przyszedł do misjonarzy, bo jego dzieci uczestniczyły w zajęciach na boisku i opowiadały, czego się uczą. Miał masę pytań o Boga. 
Po kilku dniach dyskusji i wspólnego czytania Biblii, zapragnął zostać uczniem Jezusa. Misjonarze modlili się z nim, a Eljasz pomagał im do końca pobytu we wsi, głosząc swoją nową wiarę z wielką gorliwością.

Minęło kilka dni od powrotu do Pretorii i oto kolejny radosny telefon. “Eljasza wciąż jest pełen zapału” – opowiada Pastor Jeniffer. “Pragnie przyciągnąć do kościoła więcej mężczyzn. Zaczął prowadzić studium biblijne dla młodych chłopaków”.

Dziękujemy Bogu za ten przełom!