N. to wesoły dziesięciolatek, troskliwie opiekujący się swoją młodszą siostrzyczką T. Wszyscy mówią o niej, że ma swój świat – a tak naprawdę, dziewczynka jest bardzo delikatna, bardzo zamknięta w sobie i trudno nawiązać z nią kontakt, jakby zawsze była nieobecna. Możemy tylko podejrzewać, że musiała ją spotkać (lub wciąż spotyka) jakaś krzywda, która tak silnie zmieniła jej osobowość. Do pewnego momentu rodzeństwo mieszkało razem w “bezpiecznym domu”. Wiemy skądinąd, że ten dom wcale nie jest bezpieczny, dzieci które tam mieszkają są zaniedbane i opuszczone, a dofinansowania dla rodziców zastępczych są po prostu dobrym źródłem dochodów. Pewnego dnia N. przyszedł na popołudniowe zajęcia dotkliwie pobity, z ranami na całych plecach – okazało się, że rodzice zastępczy oskarżyli go o kradzież, pobili i wyrzucili z domu. Chłopak ze łzami w oczach przyrzekał, że nic nie ukradł. Ostatecznie zlądował u swojej biologicznej mamy, która też znajdowała się w jakiejś skomplikowanej sytuacji i nie była gotowa zamieszkać z dziećmi na stałe. Dzieciaki widywały się tylko w szkole i w Meetse, w sprawę udało się włączyć pracowników pomocy społecznej, ale tygodnie mijały, a nic się nie zmieniało. T. stawała się coraz bardziej wycofana, a N. coraz bardziej nerwowy – jego siostrzyczka została bez ochrony i opieki.
Na jednym z naszych cotygodniowych spotkań wołaliśmy do Boga, błagając o interwencję. Wkrótce przyszedł przełom – może nie ostateczne rozwiązanie, ale na pewno krok w dobrym kierunku, bo dzieci mogą przynajmniej być razem. N. wrócił do “bezpiecznego domu”, znów opiekuje się siostrą. Oboje zdają się być zdecydowanie szczęśliwsi i spokojniejsi. Wiemy, że dokonał tego sam Bóg.
1 komentarze:
na szerokim świecie nie brakuje patologicznych rodziców a dzięki nim,nieszczęśliwe dzieci cierpią;
Prześlij komentarz