Deszcz po Afrykańsku? Prawdziwa ulewa! Przychodzi znienacka, nie bawi się w delikatność, ale nie zostaje na długo.
Dziś na przykład, o 3 nad ranem obudziła nas wielka ulewa - blaszany dach aż huczał, wstaliśmy szybko, żeby wyłowić pływające buty z jeziora przed naszymi drzwiami, podstawić miskę pod cieknący dach. Miska wkrótce wypełniła się do połowy, krople uderzające z wysoka w plastik bębniły nam do snu... Rano słońce, ani śladu chmur, tylko wszędzie czerwone gliniaste błoto.
środa, 3 marca 2010
Jak pada, to pada!
Autor: Weronika o 09:57
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
no gratulacje. ja przeżyłem kiedyś w Kazachstanie buran. to taki wiatr który wieje 4-5 dni non stop a potem wychodzisz i potykasz się o komin bo stoisz na dachu chałupy. tez fajnie
jak w tropikach, a u nas pada śnieg,bawcie się dobrze!
a kalosze macie?
znowu pada! chyba już Wam się znudziła taka aura;
Prześlij komentarz