A spożywając z nimi posiłek, nakazał im: Nie oddalajcie się z Jerozolimy, lecz oczekujcie obietnicy Ojca, o której słyszeliście ode mnie; Jan bowiem chrzcił wodą, ale wy po niewielu dniach będziecie ochrzczeni Duchem Świętym. (Dzieje Apost. 1:4-5)
"A spożywając z nimi posiłek"
Jadać z Jezusem, to jest to. Apostołowie ciągle to mieli, tak funkcjonowali na co dzień, że przebywali z Nim, jedli, rozmawiali, rozmawiali, rozmawiali... Nie wiem czy jest coś ważniejszego dla misjonarza, niż zadbać o to, żeby nie stracić tej społeczności stołu z samym Bogiem, żeby być Jego znajomkiem od posiłków, często się z nim spotykać i często z nim rozmawiać, rodzinnie, luźno, wsłuchiwać się w Jego słowa, zadawać Mu pytania, słyszeć odpowiedzi i wskazówki.
"Nie oddalajcie się z Jerozolimy, lecz oczekujcie obietnicy Ojca, o której słyszeliście ode mnie"
To jak to, można znać Jezusa, dostać zadanie do zrealizowania i tak po prostu siedzieć i czekać? Dla mnie to w ogóle nie jest łatwe, zdaje się że nawet dla nas obojga nie jest, kiedy się ma charakter raczej impulsywny, temperament, co nie lubi czekania. Pamiętam bardzo dobrze kazanie w afrykańskim zborze, jak tam byłam w styczniu tego roku - to było kazanie o czasie przygotowania. Nie jest łatwo czekać, ale na prawdę wielu z fantastycznych Bożych sług Starego i Nowego Testamentu przeszło przez taki okres, musi być w tym w takim razie dużo sensu!
Pewnie tak ogólnie życiowo, odwołując się do zwykłej mądrości, dobrze jest, żeby entuzjazm i gotowość do wykonania zadania mogły dojrzeć do etapu stabilnego, przemyślanego, konsekwentnego działania.
No a już w kontekście Ducha Świętego - tym bardziej! No bo można na początku zachwycić się Bogiem, ale wciąż się jest bardzo normalnym człowiekiem. Im szybciej zobaczy się swoje własne nieprzygotowanie, swoje za mało kochające serce, zbyt powierzchowną wiarę, zbyt krótkowzroczną ocenę rzeczywistości, zbyt stronnicze ocenianie ludzi, swoje nierealistyczne deklaracje, niewierność własnym postanowieniom, swoje motywacje nieraz żałosne, swoją skłonność do grzechu beznadziejną, tym lepiej dla tej misji, tego zadania, które przed człowiekiem położył Bóg. Można się wtedy przestać łudzić, wyznać że się nie da rady, i szukać prawdziwej mocy, mocy która pochodzi z wysokości, i która zakrywa niedoskonałość, przemienia, uzdatnia, wypełnia, wyposaża. Wtedy nawet garstka potrafi zrewolucjonizować losy całego świata - na wieki.
"będziecie ochrzczeni Duchem Świętym."
Nie będę się tu teologicznie rozpływać, tylko nad jednym się zadziwię znowu. Że Duch to nie tylko moc, ale też Osoba, realna osoba, zupełnie nieabstrakcyjna, chociaż niewidoczna. Jakby tak zdać sobie z tego sprawę, to dosyć wstrząsające, że najwspanialsza Osoba we wszechświecie - sam Bóg, daje się człowiekowi doświadczyć, spotyka się z nim w konkretnym czasie i miejscu, wchodzi z impetem w życie, a nawet nasze ciała, ze swoją skłonnością do awarii i banalnymi realiami codziennego funkcjonowania, stają się dla Niego świątynią. Nie wiem, czy Was to także dziwi, ale dla mnie to niepojęte. No ale się oczywiście cieszę, bo to bardzo wspaniała prawda. Jak sobie o tym myślę, to faktycznie, niby co miałoby być niemożliwe dla tych, w których mieszka Duch Święty?
Pewnie tak ogólnie życiowo, odwołując się do zwykłej mądrości, dobrze jest, żeby entuzjazm i gotowość do wykonania zadania mogły dojrzeć do etapu stabilnego, przemyślanego, konsekwentnego działania.
No a już w kontekście Ducha Świętego - tym bardziej! No bo można na początku zachwycić się Bogiem, ale wciąż się jest bardzo normalnym człowiekiem. Im szybciej zobaczy się swoje własne nieprzygotowanie, swoje za mało kochające serce, zbyt powierzchowną wiarę, zbyt krótkowzroczną ocenę rzeczywistości, zbyt stronnicze ocenianie ludzi, swoje nierealistyczne deklaracje, niewierność własnym postanowieniom, swoje motywacje nieraz żałosne, swoją skłonność do grzechu beznadziejną, tym lepiej dla tej misji, tego zadania, które przed człowiekiem położył Bóg. Można się wtedy przestać łudzić, wyznać że się nie da rady, i szukać prawdziwej mocy, mocy która pochodzi z wysokości, i która zakrywa niedoskonałość, przemienia, uzdatnia, wypełnia, wyposaża. Wtedy nawet garstka potrafi zrewolucjonizować losy całego świata - na wieki.
"będziecie ochrzczeni Duchem Świętym."
Nie będę się tu teologicznie rozpływać, tylko nad jednym się zadziwię znowu. Że Duch to nie tylko moc, ale też Osoba, realna osoba, zupełnie nieabstrakcyjna, chociaż niewidoczna. Jakby tak zdać sobie z tego sprawę, to dosyć wstrząsające, że najwspanialsza Osoba we wszechświecie - sam Bóg, daje się człowiekowi doświadczyć, spotyka się z nim w konkretnym czasie i miejscu, wchodzi z impetem w życie, a nawet nasze ciała, ze swoją skłonnością do awarii i banalnymi realiami codziennego funkcjonowania, stają się dla Niego świątynią. Nie wiem, czy Was to także dziwi, ale dla mnie to niepojęte. No ale się oczywiście cieszę, bo to bardzo wspaniała prawda. Jak sobie o tym myślę, to faktycznie, niby co miałoby być niemożliwe dla tych, w których mieszka Duch Święty?
0 komentarze:
Prześlij komentarz