Nie mamy specjalnie czasu na codzienne blogowanie, niestety. Ale są chwile, kiedy blog jest jak terapia, wtedy z radością wracam i denerwuję się, że zaniedbany, że nic się na nim nie dzieje.
Phalaselo, uczeń (już teraz były) Szczepana, nie ma rodziców. Miał kiedyś siostrę. Została zastrzelona w zeszłym roku. Ale kiedy poszliśmy do jego domu w odwiedziny, spotkaliśmy młodą dziewczynę, którą też przedstawiono jako siostrę. Pewnie to jakaś daleka kuzynka, ale co to za różnica. Była miła, trzeźwa, wierząca i przejęta losem chłopca, choć finansowo i czasowo pochłonięta przez studia. "Studiuję pomoc społeczną, to dla mnie trochę terapia po wszystkim co przeszliśmy" - mówiła. Oprócz niej w domu była serdeczna, ale bardzo stara i niedowidząca babcia, i kilkanaście innych osób - wujków i cioć, pijących i porywczych, niezainteresowanych kolejną buzią do wykarmienia.
Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że siostra Phalaselo zmarła. "Zachorowała nagle". Ta sama choroba co zwykle. To samo milczenie co zwykle. Pogrzeb w sobotę. Złościmy się na AIDS i zniszczenie, które sieje. W RPA jest blisko 2 miliony podobnych historii, 2 miliony takich dzieci.
Módlcie się o Phalaselo, który stracił siostrę, a potem znów stracił siostrę.
czwartek, 13 października 2011
Siostra, której nie ma.
Autor:
Weronika
o
15:45
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz