Paulina przyszła ostatnio do mojego biura i widzę, że się zbiera w sobie, żeby coś opowiedzieć. Kręci się jeszcze trochę, trochę milczy, siada na fotelu i zaczyna mówić.
"Nikomu tego wcześniej nie mówiłam, bo nie chciałam żebyście się martwili. Teraz minęło już 6 miesięcy, to mogę powiedzieć. W Soshanguve są takie sektory - np. E, F, G, H - w których mieszkają naprawdę nieszczęśliwi ludzie i dzieje się tam mnóstwo okropnych rzeczy. Ja mieszkam w spokojnych rejonach, ale Bóg też ocalił mi życie. Była noc - spałam w swoim domu, we własnym łóżku, i nie wiem dlaczego, nagle podskoczyłam we śnie. Usłyszałam strzał, poczułam jakby palący ogień, zrobiło mi się gorąco na plecach. Okazało się, że ktoś strzelał przez dziurę w ścianie. Gdybym nie podskoczyła, trafiłby mnie prosto w głowę. A tak tylko mnie drasnął, mam bliznę na plecach. Jak się zorientowałam co się stało, nie było we mnie strachu, tylko taki niepojęty spokój. Chwaliłam Boga i śpiewałam mu, bo znów okazał mi dobroć. Ten człowiek, który strzelał, już nie wrócił od tamtej pory."
sobota, 6 listopada 2010
Jednak żyję!
Autor: Weronika o 20:53
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Życie z Bogiem jest pełne niesamowitych historii:)) miło jest znów usłyszeć jak Bóg nas kocha:)) pozdrowionka!!!!!!!
Boże działanie jest niesamowite! Zaniemówiłam po przeczytaniu tego. Ogromne 'wooow'! Bóg jest absolutnie genialny!
Prześlij komentarz