poniedziałek, 22 lutego 2010

Polish Night


Jak to się stało, że przez 2 dni smażyliśmy naleśniki, kroiliśmy buraki i robiliśmy maleńkie polskie flagi na wykałaczce? Cóż... żyje nas tu “na kupie” 16 narodowości, warto się tym cieszyć! 2 razy w tygodniu mamy bardzo przyjemną uroczystość – narodowy posiłek, przygotowany przez przedstawicieli różnych kultur. Polska reprezentacja jest dość silna – 4 osoby, więc padło na nas dość szybko.

Same przygotowania były przeprzyjemne i przezabawne. Jak opowiedzieć o Polsce? Nie chcieliśmy wymalować obrazu rodem z Cepelii, z kogucikiem na druciku. Ani z Chopinem i Panem Tadeuszem w tle. Nie chcieliśmy uwypuklać jedynie wódki, ogórka kiszonego i socjalizmu. Debatowaliśmy, myśleliśmy, śmialiśmy, wzruszaliśmy – piękny ten nasz kraj, piękna ta nasza kultura, na pewno skomplikowana bardzo. Jesteśmy dumni z naszej Ojczyzny. Po 3 miesiącach pobytu w RPA (a jest tu przecież przepięknie i wspaniale!), stwierdzamy, że w Polsce żyje się bardzo przyjemnie, bezpiecznie i bogato, jedzenie jest wspaniałe, ludzie – inteligentni, Kościół - święty. Ziemia obiecana! Prawdopodobnie to normalne zjawisko, które powtarza się u wszystkich emigrantów:)

No i było, wspaniale i po polsku – ambitnie. Monika przywitała ludzi piękną polszczyzną, Bartek poprowadził zwariowany quiz, Szczepan złożył wzruszający filmik, ja rządziłam kuchnią. Były krokiety z mięsem (z braku młynka do mielenia, ręcznie siekaliśmy 8 kg wołowiny), barszczyk, kompot z jabłek i świeżutkie faworki. Na stołach porozkładaliśmy kserówki z polskimi rozmówkami (“Loo-bihem Polakoov”), na twarzach malowaliśmy biało-czerwone flagi. To, co dla mnie szczególnie cenne – w naszej małej polskiej ekipie przeżyliśmy wspólne chwile śmiechu, zmęczenia, stresu, nieokiełznanej kreatywności. A jeszcze cenniejsze: mamy nadzieję, że nasi nowi przyjaciele z różnych krajów dobrze zapamiętali zwrot: “Ben-dem se moud-litch o Pol-skey”!

Czy wiesz w co wierzysz?





Pierwszy cykl wykładów na szkoleniu to Podstawy Chrześcijaństwa. Zbyt oczywiste?
(Na marginesie, trafiliśmy ostatnio na statystyki: 75% Polaków regularnie chodzi do kościoła, tylko 30% wierzy w zmartwychwstanie i życie wieczne.)
Oczywiste. I jednocześnie potrzebne!

Uczymy się ze Szczepanem angielskiego. Przy tej okazji trafiło się takie zadanie – opowiedzieć Ewangelię, od początku do końca, od stworzenia do powtórnego przyjścia Jezusa. To nie jest krótka historia! Raczej burzliwa opowieść o nieprawdopodobnej, gorącej miłości Boga i upartym buncie człowieka.

Na ile to, co wiemy, umiemy przekazać dalej? Jak wytłumaczyć Jednego Boga w Trzech Osobach? Co to znaczy, że Bóg jest Wszechmogący i Miłosierny, skoro tylu niewinnych ludzi wciąż cierpi? Czy Jezus naprawdę musiał umrzeć? A co z piekłem i niebiem?

Wykłady były prawdziwie odświeżające, a co najcenniejsze – nie dostaliśmy cudownej formuły, którą można by wtłoczyć w głowę świeżego konwertyty. Każdy musi znaleźć swoje własne odpowiedzi. Mamy czas, wertujemy Biblię. Czasem trzeba przełożyć wiedzę, która jest w głowie, na język serca. A czasem odwrotnie – spróbować logicznie i spójnie opowiedzieć to, co w głębi ducha jest już dawno oczywiste.

Niech żyją krokodyle!

W soboty wolno nam wyjeżdżać z bazy – korzystamy z tej możliwości, a jakże, by choć przez chwilę popatrzeć na inne twarze, odpocząć, pobyć ze sobą. Żeby nie siedzieć w centrach handlowych, odwiedzamy okoliczne ciekawostki.

Spotkania z niezwykłymi zwierzętami przytrafiają się nam dość często - u sąsiadów biegają strusie, kawałek dalej w zagrodzie siedzą zebry... ale gdyby nie zdjęcia, które robimy, byłyby te spotkania ze zwierzakami całkiem nierealne. Jeśli patrzycie na zdjęcie zebry czy żyrafy i czujecie, jakby to była ilustracja z książki, muszę wyznać, że... my czujemy się dokładnie tak samo! Uświadamiamy też sobie przy okazji, jak mało wiemy o tych stworzeniach. Patrzymy z zadziwieniem na kreatywność Stwórcy i rozmach, z jakim wypełnił naszą planetę. Stykamy się z niesamowitym pięknem i wciąż słyszę jedno przesłanie: Jestem znacznie większy i bardziej niesamowity, niż wszystko, co możesz sobie wyobrazić. Wyjmij mnie ze swoich ciasnych szufladek.

No przykład takie krokodyle – piszę akurat o nich, bo byliśmy ostatnio na krokodylowej farmie. Żyją 100 lat. Mają kilka dodatkowych zmysłów, niesamowity aparat, który precyzyjnie wszystko mierzy, bada, waży. Próbuję sobie wyobrazić, jakby to było, gdybym wkładała tylko palec do zupy, i od razu wiedziała, czy jest dość słona. Potrafią się zahibernować na pół roku, powyłączać różne układy w organizmie i nie schudnąć w tym czasie ani grama (ani nie stracić mięśni). Potrafią się zanurzyć w wodzie i nie oddychać 2 godziny. Pływają z prędkością 40 km/h – uciekać nawet nie warto. Groźne, piękne, i... smaczne. Niech żyją krokodyle!



Czas na obiad!

Pokora w praktyce

Przeciętny dzień na szkoleniu

5:30 Pobudka
6:00 Inspiracja do modlitwy
6:15 – 7:30 Osobista modlitwa i czytanie Pisma Świętego
7:30 – 8:30 Śniadanie
8:30 – 9:30 Wykład I
9:30 – 9:45 Przerwa
9:45 – 11:00 Wykład II
11:00 – 11:30 Przerwa na kawę
11:30 – 13:00 Wykład III
13:00-14:30 Obiad
14:30 – 16:00 Spotkanie dla kobiet / dla mężczyzn
16:00 – 17:30 Spotkanie dla małżeństw
18:00 – 19:00 Kolacja
19:00 – 21:30 Spotkanie w małej grupie
22:00 Cisza nocna
(wszystkie punkty programu oprócz posiłków są obowiązkowe)





Ojojoj! Cóż za karkołomne przedsięwzięcie – wtłoczyć Państwa Szanownych Czajków w kolonijny dryl, więcej niż kolonijny – zakonny wręcz! Czajkowa przez pierwsze dwa tygodnie kopie i wierzga, obraża się na to więzienie... nie powie głośno o swojej obrazie, bo przecież jest misjonarką i ma pokorne serce, ale swoje wie! Bo do czego to podobne, kto jej będzie kazał wstawać codziennie, w środku nocy (słońce na niebie ledwo się pojawia) na dźwięk blaszanego gongu, kto jej będzie mówił, że nie wolno zębów umyć po 22giej – przecież dorośli jesteśmy! Całe dnie na wykładach, durnowate gry integracyjne, średnia wieku – 19 lat może, z bazy możemy wyjeżdżać tylko w sobotę. Jak sobie człowiek postanowi, że gdzieś nie pasuje, to naprawdę łatwo znaleźć tysiące negatywów...

I nagle patrzę – 2 tygodnie już minęły! Myślę – niewiele już tych tygodni zostało. Może to jedyny raz w życiu tak się zdarzyło, może już się nigdy coś takiego nie przytrafi. Mnóstwo wspaniałych ludzi, a każdy jeden z nich to żywy cud. Dużo można się nauczyć i dużo można z siebie dać. Szkoda by było przegapić to wszystko w swojej śmiesznej obrazie! Moje potrzeby, przyznaję, są realne – moja prywatność, moja niezależność, mój komfort, moje upodobania, moja osobowość, mój gust. Ale gdy to wszystko “moje” wypływa na wierzch, nadaje ton, napędza cały dzień, staje się w końcu nieznośne, nudne i niepotrzebne – trzeba powiedzieć basta!

Tak oto postanowiłam cieszyć się naszym aktualnie nietypowym życiem i dać Bogu szansę, by mnie zaskoczył swoim działaniem. Jedna decyzja, wielka zmiana. Podoba mi się!

Zwycięska drużyna

Szczepan od czasu do czasu realizuje się piłkarsko – tu kilka odnalezionych fotek z konferencji dla misjonarzy. Polak, Afrykaner i Papuas – ekipa nie do pokonania! Trąbiłam w vuvuzelę* najgłośniej ze wszystkich, oczywiście:)




*Vuvuzela to plastikowa trąbka, obowiązkowy atrybut każdego kibica. Afrykańskie stadiony nie śpiewają, nie skandują, nie klaszczą, ale za to trąbią – głośno, ekspresyjnie, radośnie, blisko granicy wytrzymałości. Naszą pierwszą vuvuzelę Szczep dostał od organizatorów na tej konferencji właśnie.
Panuje powszechne przekonanie, że słabiutka reprezentacja RPA ma całkiem niezłe szanse na tegorocznych Mistrzostwach Świata właśnie dzięki vuvuzelom. Piłkarze innych narodowości będą z pewnością zdezorientowani i ogłuszeni hukiem trąbek - ze względu na silną lokalną kulturę trąbienia, organizatorzy nie ośmielili się zabronić wnoszenia vuvuzeli na stadiony.

niedziela, 7 lutego 2010

Gąsienica :)

piątek, 5 lutego 2010

Czytaj jak rakieta!


W centrum misyjnym w Mamelodi rusza niebawem program edukacyjny – nauka czytania i pisania dla 20 najbardziej opóźnionych dzieci z okolicznych szkół. Dlaczego pomoc w nauce jest tak ważna? W Południowej Afryce tylko 5% dzieci i młodzieży potrafi czytać i pisać na poziomie odpowiednim do wieku. Choć prawdziwych analfabetów jest niewiele, miliony osób nie są w stanie swobodnie się komunikować na piśmie, nie potrafią wypełnić dokumentów ani przeczytać książki. To znacząca przeszkoda w zwalczaniu biedy i epidemii AIDS, ale też ograniczenie dla Kościoła i rozprzestrzeniania Ewangelii.

Do nauki posłuży amerykański program Reading Rockets – niesamowicie efektywne narzędzie alfabetyzacji, które jednak wymaga pracowni wyposażonej w (przeciętnej klasy) komputery. Udało się już zdobyć 6 z 20 potrzebnych komputerów. Jeśli ktoś z Was chciałby mieć swój udział w tym projekcie, można przekazać ofiarę na konto OM z dopiskiem “Komputery dla Mamelodi - RPA”. Wszystkich Was zachęcamy, by modlić się o to przedsięwzięcie!